Wegetarianizm, weganizm, nietolerancja glutenu… dożyłem czasów, w których choroby zamiast utrudniać życie, stają się modne. Nie mam oczywiście na celu dyskryminacji ludzi, którzy faktycznie zmagają się z alergiami. Trzeba je leczyć, uważać i jeść odpowiedzialnie. Jednak ludzie często mają skłonność do przesady. Jak żartował amerykański komik Louis CK “oczywiście osoby uczulone na orzechy muszą być chronione i producenci żywności powinni umieszczać informacje o alergenach na opakowaniach… ale może, jeśli dotykanie orzecha Cię zabija, to powinieneś umrzeć?”.
Nie popadajmy w skrajności…
Przesada w żadną stronę nie jest dobra, kucharze są świadomi występujących alergii, trendów żywieniowych oraz mają podstawową wiedzę na temat najpopularniejszych diet. Coraz częściej karty menu są dostosowane do potrzeb dużej grupy konsumentów, możemy w restauracji uzyskać wszystkie możliwe informacje na temat alergenów. Ale jeśli nie lubisz cebuli to nie mów, że jesteś na nią uczulony… po prostu nie lubisz cebuli. W przypadku alergii niebezpiecznie jest podać takie danie, jeśli po prostu czegoś nie lubimy, często nawet nie wyczujemy tego w smaku. Jesteś uczulony na nabiał, bo nie lubisz śmietany w kremie pomidorowym, a zamawiasz deser na bazie mleka? Kucharze tylko popatrzą z politowaniem...
“Piwo to nie alkohol, a kurczak to nie mięso”
Wegetarianizm stał się ostatnio modny. Jak pisałem wcześniej, nie lubię skrajności i nie jestem zwolennikiem usuwania mięsa z diety. Oczywiście każdy ma takie prawo, nie zamierzam tego kwestionować ani nikogo przekonywać do zmiany nawyków. Jednak wybierając się większą grupą do restauracji i wybierając wcześniej menu telefonicznie warto wcześniej określić ilość posiłków wegetariańskich lub wegańskich. Spotkałem się z sytuacją, w której duża grupa z konferencji miała na obiad polędwiczkę wieprzową. Jeden z gości powiedział do kelnera, że on to właściwie jest wegetarianinem ale mógłby zjeść kurczaka… nie mam pytań. Ja to w sumie lubię zwierzątka, ale czasem jakieś usmażę.
Gluten to nie trucizna
Gluten to białko, obecne w żywności produkowanej z pszenicy, żyta, owsa i jęczmienia. Jego śladowe ilości mogą występować także w innych produktach, jeżeli były one wytworzone na tej samej taśmie produkcyjnej, na której powstawały wyroby z produktów wymienionych wyżej. Dlatego producenci na opakowaniach swoich wyrobów umieszczają informację – szczególnie ważną dla alergików – o zawartości śladowych ilości potencjalnych alergenów, np. pszenicy, gorczycy, orzechów. Nie jest on szkodliwy dla naszego organizmu, jeśli nie mamy nietolerancji glutenu. Co ciekawe nie jest ona tak częstą przypadłością, jak mogłoby się wydawać
Skąd więc taki strach przed nim? Wszystko zaczęło się w 2011 r. po opublikowaniu wyników badań prof. Petera Gibsona, gastroenterologa z australijskiego Monash University. Okazało się bowiem, że gluten może wywoływać zaburzenia żołądkowo - jelitowe. Profesor twierdził, że problem może dotyczyć nawet co trzeciej osoby na świecie. Wprawdzie z czasem Gibson wycofał się z głoszonych przez siebie poglądów, ale zła opinia o glutenie głęboko zapadła w pamięć i nastał czas diet bezglutenowych.
Jeśli nie mamy stwierdzonego uczulenia, to bez odpowiedniej wiedzy oraz ułożonej diety, całkowite eliminowanie glutenu z diety może nam nawet zaszkodzić, gdyż nie dostarczamy wtedy wszystkich potrzebnych naszemu organizmowi składników. Bardzo często ulegając modzie staramy się za wszelką cenę unikać dań zawierających go i zwykle na pierwszy rzut oka widać czy to prawdziwe schorzenie. W większości kiedy ludzie są na coś uczuleni, orientują się co dokładnie im szkodzi. Kiedy słyszę pytanie czy te płatki kukurydziane na pewno są bezglutenowe… mam ochotę wyjechać w Bieszczady.
Nie wymyślajmy schorzeń…
Każda alergia czy nietolerancja wymaga ostrożności i trzeba na to uważać. Jednak nie ulegajmy modzie, nie ma sensu ślepo podążać za trendami. Jeśli po prostu czegoś nie lubimy albo nie mamy ochoty jeść można zamówić inną pozycję z karty albo szczerze o tym powiedzieć. Jesteśmy dla gości i jeśli tylko jest możliwość staniemy na głowie, żeby każdy wyszedł z restauracji w pełni usatysfakcjonowany.