Chyba nikt nie lubi kiedy mu się przerywa jedzenie? Dotyczy to zarówno wygłodniałych ludzi, którzy niechętnie odrywają się od talerza, bo czegoś zapomnieli jak i zwierząt, które mogą uszkodzić rękę za próbę zabrania miski. Jak więc widzisz to uniwersalny międzygatunkowy problem. A wczorajszy dzień zainspirował mnie do pożalenia się ;)
Kucharzowi też zdarza się jeść
Wiadomo, że bardzo często nie ma czasu w kuchni na siedzenie i zjedzenie całego posiłku naraz. Specyfika pracy wymaga tego, żeby od razu robić pojawiające się zamówienia, więc dokończenie obiadu często schodzi na dalszy plan. Jak na złość nagminnie zdarza się, że akurat kiedy ktoś robi sobie jedzenie, zaczyna się ruch. Nawet żartujemy czasem, kiedy nic się nie dzieje, że zrobimy sobie obiad to przyjdą ludzie. Pamiętam sytuacje, gdzie na hasło “może coś zjemy” natychmiast słyszymy otwierające się drzwi.
Zawsze to samo
Wracając do wczoraj. Był naprawdę słaby, deszczowy dzień, więc i ruchu nie było. Dosłownie z 3 zamówienia (z czego 2 na wyjazd) - zdarza się. Zrobiłem sobie więc dzień sprzątania i kiedy okap lśnił jak lustro stwierdziłem, że pora na obiad. Po zrobieniu sobie czegoś pysznego siadam do jedzenia, odpalam telefon, żeby obczaić lajki od Ciebie na facebooku i instagramie, jem kilka pierwszych łyżek… i wtedy wchodzi on - pierwszy i JEDYNY (sic!) gość tego dnia! Aż się zaśmiałem z tej ironii - obaj zgłodnieliśmy w tym samym czasie.
Co zrobić? Taka praca
Ruszyłem więc czym prędzej przygotować pyszne jedzonko dla miłego Pana (który podziękował i powiedział że było bardzo smaczne). “Niestety” nie zalewam zupek chińskich wrzątkiem (może kiedyś tak skończę), więc przygotowanie dania chwilę trwa. Po wydaniu wróciłem do swojego letniego obiadku. Jak widzisz życie kucharza jest pełne niespodzianek i zwrotów akcji.
W żadnym wypadku się nie żalę
Artykuł jest bardziej humorystyczny i w żadnym wypadku nie ma mieć wydźwięku “nie wchodź do knajpy, bo może akurat któryś kucharz je”. Im więcej gości tym większa motywacja i znak, że robimy dobrą robotę! Zarówno ja, jak i zdecydowana większość kolegów po fachu zdaje sobie sprawę z czym wiąże się taka ścieżka zawodowa. Jesteśmy przyzwyczajeni do jedzenia w biegu, na kilka podejść oraz kończenia letniego posiłku w ciągu 5 minutowej chwili spokoju, a ja nie zamieniłbym tej pracy na żadną inną (no chyba, że by więcej zapłacili - taki żarcik). Do zobaczenia na “wspólnym” obiedzie!