Chyba w każdym zawodzie jest tak, że przychodzą młodzi i wpadają w konflikty ze starszymi. Nowe trendy muszą walczyć z przyzwyczajeniami, a podejście do pracy też bywa różnie. W kuchni nie jest inaczej i jak na razie starsi przegrywają tę batalię.
Co to właściwie jest “stara gwardia” i jak to wyglądało?
To tak zwani weterani gastronomii, którzy już zjedli na niej zęby i prawdopodobnie mają przepracowane już co najmniej 15 lat w zawodzie (a właściwie to 30, bo co to za kucharz, który nie robi 300 godzin?). Po szefie kuchni i jego zastępcy to najwyższe w hierarchii osoby w kuchni, z którymi trzeba się liczyć. Potrafili pomóc młodemu kucharzowi i dać sporo wskazówek, jednak jeśli im podpadł, potrafili zamienić jego dzień pracy w piekło. Raczej nikt się z nimi nie kłócił, panowało przekonanie, że po prostu z doświadczenia wiedza lepiej i są w stanie wyłapać mnóstwo błędów nowicjusza. Po prostu trzeba było żyć z nimi w zgodzie.
Jak jest teraz
Po pandemii wielu kucharzy zmieniło branżę i nie zamierza wracać, a moda na gotowanie przeminęła. Już nie ma tylu programów kulinarnych i gotowania wszędzie, więc nowych kucharzy też brakuje. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji rynek pracy zaczął się przechylać na korzyść pracownika. Coraz mniej starszych kucharzy, młodsi wyrobili sobie stabilną pozycję, zaczęły się konflikty. Już nie dało się tak łatwo zwolnić kucharza, bo “nie dogaduje się z zespołem” i nie można było zmuszać go do pracy za niskie wynagrodzenie. Nowe trendy zagościły w kuchni.
Po której stronie barykady jestem
Nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Wychowałem się w dużej mierze w tej patologicznej gastronomii z kulturą zapierdolu, gdzie nie mogłeś się zmęczyć (nawet jeśli pracujesz 20 dni pod rząd cały dzień), młody miał zawsze najgorzej i atmosfera była napięta. Jednak uważam, że to zbudowało mi charakter, dzięki któremu nie boję się nowych wyzwań ani konfliktów. Jednak nie jestem aż tak stary, żeby zamykać się na nowości. Najczęściej nieźle się dogaduję zarówno ze starszymi, jak i młodszymi kucharzami. Prowadząc zmianę, jestem w stanie docenić doświadczenie starego wygi oraz zapał i otwartą głowę młodszego kucharza. Nie traktuję ich jako gorszych przez mniejsze doświadczenie. Staram się jak najwięcej nauczyć, jeśli tylko tego chcą. Zmiany mogą być dobre, jeśli tylko będą rozsądne, a w końcu młodzież to nasza przyszłość (albo roboty).