Zakładając, że nie mieszkasz na odludziu i dysponujesz Internetem lub telewizją, prawdopodobnie wiesz co się obecnie dzieje na świecie. Wirus dotarł również do Polski i wszyscy zaczynają panikować. Odwoływane są imprezy masowe i zaleca się zostać w domu. Jak to wpływa na kucharzy i gastronomię? Zapraszam do artykułu.
Wszyscy się boją
Nie da się nie wyczuć nerwowości na ulicach. Coraz więcej osób w maskach (prawdopodobnie kupionych za miliony monet), kiedy ktoś kaszle omija się go szerokim łukiem… a do tego jeśli jest azjatą, to najlepiej jakby został rozstrzelany na miejscu. Podobnie jest w restauracjach. Jeśli wchodzi ktoś z objawami grypy, to obsługiwany jest z dużą dozą dystansu.
W kuchni też stres
Nie da się ukryć, że wirus podobno przenosi się też na żywności, opakowaniach czy pieniądzach. Potrafi w takich warunkach przeżyć nawet do kilku dni. Odbierając towar nie mamy pewności, kto go wcześniej dotykał np. w hurtowni. Tak samo dostawca jeździ po wielu miejscach, też ma kontakt z innymi ludźmi, nie trudno w takich warunkach o zarażenie. Ciężko pracować w maskach, ale rękawiczki i jeszcze częstsze niż zwykle mycie rąk to podstawa. Grunt, żeby nie popadać w paranoję.
Braki w towarze
Niektóre specyficzne produkty są dostarczane z krajów azjatyckich. Hurtownie świecą pustkami, bo a to problem z dostawą, a to czekają na kontener, a to ktoś nie przepuścił przez granicę… Ludzie masowo wykupują środki czystości. Mydła, płyny do dezynfekcji, czy ręczniki papierowe są szczególnie potrzebne w kuchni, aby utrzymać ją w czystości. Mam nadzieję, że pewnego dnia nie usłyszę, że wszystko się wyprzedało.
Zamknięte
Ostatnio zostały odwołane imprezy masowe, targi i konkursy gastronomiczne. Rząd zamyka teatry i kina, a z piątku 13.03 (taki pechowy dzień) na sobotę 14.03 zdecydował też o zamknięciu restauracji. Dla właścicieli to duży cios, ponieważ ludzie boją się (a teraz nawet nie mogą) chodzić w publiczne miejsca, zwłaszcza w takie, gdzie w zamkniętym pomieszczeniu jest dużo ludzi. Coraz mniej gości to coraz mniejsze zyski. Póki co mogą działać jedynie miejsca oferujące dowozy, nie wszystkie lokale mają taką możliwość. Nawet w takich brak gości skutkuje cięciami etatów i sporo ludzi prawdopodobnie zostanie bez pracy na jakiś czas (zdarzają się osoby na umowie zlecenie), a nie wszyscy mają na tyle oszczędności, żeby sobie na to pozwolić. Najgorzej, że na razie nie wiadomo jak długo potrwa stan wyjątkowy.
Pozostaje tylko czekać
Jak na ten moment nie wiadomo co będzie dalej. Wszyscy mają nadzieję, że koronawirus (a dokładniej SARS-CoV-2) bardziej się nie rozprzestrzeni, a sytuacja pozostanie opanowana. Póki co jest więcej paniki i szumu medialnego, niż realnego zagrożenia, ale dobrze, że nie odwrotnie. A my czekamy jak sytuacja się rozwinie. W końcu w większości gotujemy dla Was z pasji i chcemy, żeby restauracje funkcjonowały normalnie. A Wy co sądzicie o tym konkretnym koronawirusie? Duże zagrożenie, czy sztucznie nadmuchana panika, która minie za kilka tygodni? Ciekawych rzeczy można się też dowiedzieć z filmiku na yt z kanału "Uwaga! Naukowy bełkot". Zapraszamy do dyskusji na naszym fanpage lub twitterze.