Zdarza Ci się grywać w gry RPG? Tam często zdarza się sytuacja, że musisz przejść z punktu A do punktu B robiąc coś, ale po drodze spotka Cię tyle aktywności, że misja przewidziana na 10 minut zmienia się w kilka godzin gry. Może zaskoczy Cię, że w kuchni takie rzeczy też mają miejsce (i to bardzo często!).
Przynieś mi więcej pokrojonej cebuli
Banalne, prawda? Po prostu idziesz sobie do chłodni, bierzesz wiaderko i… okazuje się puste. No dobra, trudno, trzeba ją szybko pokroić. Trzeba tylko znaleźć cebulę… i ją obrać. No dobra, teraz trzeba tylko ja przynieść na blat, zorganizować sobie deskę i nóż, poszukać czystego pojemnika… i możemy zaczynać obieranie a potem krojenie cebuli, którą tylko mieliśmy przynieść z chłodni.
Zmiel mięso
Kolejna prosta rzecz: idziesz do chłodni, bierzesz mięso, wrzucasz do maszyny i włączasz… chciałbyś. A co, gdybym Ci powiedział, że zastaniesz maszynę nieumytą i zaschniętą, że samo rozkręcenie jej i zaniesienie części do umycia graniczy z cudem? A gdy w końcu się to uda i zaczniesz ją skręcać to okaże się, że brakuje ważnej części i oczywiście nikt jej nie widział. Więc podróżniku wyruszasz na wielką przygodę w poszukiwaniu artefaktu. Bez niego nie popchniesz fabuły dalej ;)
Wstaw zupę (lub cokolwiek)
Łatwizna! Wystarczy znaleźć sobie garnek, deskę, coś do krojenia, przynieść wszystkie składniki…. no właśnie tu pojawia się problem. Bo może się okazać, że jednego z ważnych składników nie ma w magazynie. Powodów może być wiele: nie przyjechał z resztą zamówienia, ktoś zapomniał zamówić, zjadł go szczur lub wygłodzony kelner (w sumie na jedno wychodzi) albo leżał tak długo, że wyrosły mu nogi i sobie poszedł. Wtedy nie pozostaje nic innego jak ubrać kurtkę, iść na bar po pieniądze i udać się do najbliższego sklepu w poszukiwaniu tajemniczego składnika!
Czasem dodatkowe zadanie wynika z niezdarności
Załóżmy na chwilę, że masz przynieść powiedzmy jakiś sos i nawet jest w chłodni. Jesteś młodym kucharzem i niosąc go potykasz się o swoje ego (jeśli czytałeś od arogancji do pokory, to wiesz o czym mówię). Korytarz wygląda jak pole bitwy: wszystko w sosie, łącznie ze ścianami i sufitem, wszystkie rzeczy na regale obok poplamione a ty obolały słyszysz z kuchni szefa “co z tym sosem kurwa?!” “czy mógłbyś się odrobinę pospieszyć drogi kolego?”. No co zrobisz, nic nie zrobisz, z prędkością światła wstawiasz nowy (przy odrobinie szczęścia jeśli jesteś dobrym szpachlarzem zajmie Ci to tylko chwilę i nie położysz serwisu), potem pozostaje już tylko posprzątać wszystko co się wylało. Brzmi jak robota na kolejną godzinę.
Im jesteś młodszy, tym więcej się nabiegasz
Zaczynasz drogę kulinarną i nie licząc zmywających, w kuchni niżej od Ciebie w kuchennej hierarchii jest tylko nóż, którym kroisz i możesz się spodziewać wielu zadań naraz. Szef zleci Ci zaszczytne zadanie zrobienia czegoś, wracasz na stanowisko, a tam inny starszy kucharz prosi Cię, żebyś coś w międzyczasie przygotował, akurat wyszło zamówienie, więc musisz się nim zająć no i koledze obok akurat coś się skończyło, więc wysyła Cię po to do chłodni. Młody nie ma lekko, ale to buduje charakter.
To tylko kilka przykładów
A znalazłoby się ich więcej. Artykuł jest humorystyczny i nie ma na celu narzekania na straszny los młodego kucharza, w końcu każdy swój krzyż dźwigać musi. Im większe doświadczenie w zawodzie, tym mniej takich “niespodzianek” nas zaskoczy i wiemy jak z nich wyjść obronną ręką. No bo w końcu na odpowiednim poziomie żaden BOSS nam nie straszny ;)