Najbardziej znane miejsca turystyczne w Krakowie to oczywiście Rynek Główny i Kazimierz. To tam otwiera się najwięcej popularnych restauracji i większość przyjezdnych weźmie na pierwszy ogień te kierunki… ale to nie wszystko, co nasze piękne miasto ma do zaoferowania. Całkiem niedawno swój rozkwit przeżywały Dolne Młyny, gdzie otworzyło się sporo popularnych barów i klubów. W ślad za nimi poszło Zabłocie - wciąż blisko centrum, ale jednak bardziej kameralnie. Teraz przyszedł czas na Podgórze, zwane “następnym Kazimierzem”.
Coraz więcej nowych restauracji
Nie dziwne więc, że w Podgórzu pojawia się coraz więcej restauracji i pubów. Ponad rok temu w Krakowie zaczęło szumieć o nowej ekskluzywnej restauracji właśnie w tej dzielnicy, którą zainteresował się nią sam uczestnik programu “Top Chef”. Nic więc dziwnego, że oczekiwania były ogromne.
Na Pole
Właśnie tak Damian Wajda nazwał swoją nową restaurację, która - zdawałoby się - wreszcie zapewni miastu pierwszą gwiazdkę Michelin. Dostępne tylko kilku daniowe menu degustacyjne w cenie 89 zł od osoby, do wyboru wersja mięsna lub wegetariańska. Do tego 150 rodzajów win, które pomagał dobierać sommelier, wszystko na najwyższym poziomie. Nie mogłem się doczekać, żeby odwiedzić Na Pole.
30 lipca 2019 restauracja ruszyła
Wreszcie 22 sierpnia 2019 roku miałem okazję spróbować co szykuje dla Krakowian Damian Wajda. Na przystawkę zjadłem podpłomyk z ciekawym sosem o anyżowym posmaku, do tego bułeczki, które w połączeniu z solonym masłem przypominały w smaku obwarzanki.
Kolejna przystawka to dekonstrukcja mizerii (która mogłaby być lepiej doprawiona) oraz chips z topinamburu zwieńczony musem orzechowym… mimo, że trochę rozmoczony, to całkiem dobry.
Po nich wjechały pomidorki. I tu niestety dla mnie osobiście ogromny zawód, bo pomimo ciekawego wyglądu smakowały jak zżelowany przecier pomidorowy…
Ostatnia już przystawka, tym razem na ciepło to prażony ser wędzony. I tu byłem mega pozytywnie zaskoczony, to było po prostu smaczne!
Po tej masie przystawek nadszedł czas na I danie główne, a mianowicie dynię z chrzanem i śmietaną. I znów może nie moje smaki, ale dla mnie były praktycznie niedoprawione.
Idźmy dalej, czas na polędwicę krowy mlecznej z pieczonym ziemniakiem i paloną cebulką. Osobiście wolałbym mięso chociaż medium, bo dostałem prawie surowe. Nie wiem, czy taka była koncepcja chefa, czy za wcześnie zostało przygotowane, ale danie było letnie. Mimo wszystko po wymieszaniu smaków było całkiem niezłe.
Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie intermezzo oczyszczające kubki smakowe: rabarbar i werbena cytrynowa. Idealny balans słodyczy i kwasowości, po prostu świetne!
Kolejnym daniem ciepłym był cholernie bardzo słony miętus z sosem śmietanowym, grzybami i ślimakami. Smaki ciekawe, ryba dobrze przygotowana. Mniej soli i byłoby perfekcyjnie.
Ostatnim (i moim zdaniem najlepszym) daniem ciepłym był “gołąbek” z goleni dzika, do tego pieczony ziemniak i skorzonera. Również minimalnie za słone jak dla mnie, ale bardzo mi smakowało.
Na deser dostałem chałwę a do niej granitę z herbatnika. O ile chałwa była przepyszna, to w granicie czułem głównie wodę z posmakiem herbatnika.
Na zakończenie dane mi było spróbować kilka małych deserków: palony sernik, krówka, pianka z truskawkową posypką i (mój faworyt) galaretka brzoskwiniowa. Całkiem przyjemne w smaku.
Na koniec wspomnę jeszcze tylko o toalecie, która wyglądała przepięknie.
I jak wrażenia po kolacji?
Nie ukrywając wyszedłem z mieszanymi uczuciami. Mimo tylu dań na trzygodzinnej kolacji, już chwilę po niej byłem znowu głodny. Zdecydowanie porcje mogłyby być większe. Nie wszystkie smaki mi pasowały i czułem się rozczarowany, gdyż nastawiłem się na wywindowany poziom.
Ale dlaczego piszę o restauracji tak późno? Chciałem jej dać drugą szansę i odwiedzić za jakiś czas po zmianie menu, może to była jednorazowa wpadka.
Nie dane mi było…
Po niezłym starcie z czasem sala przestała być pełna i właściciele odstąpili od koncepcji menu degustacyjnego tylko na rezerwację. Później można było wejść z ulicy i zamówić jedno wybrane danie, przystawkę lub deser. Niestety w grudniu 2019 roku restauracja ogłosiła, że kończy swoją działalność - zaledwie 6 miesięcy po otwarciu.
Co dalej?
Obecnie w restauracji trwa remont i ma tam powstać nowa restauracja o nazwie “Solna 1”, do której też na pewno z ciekawości się przejdę. Czy to będzie miejsce celujące w poziom do którego aspirowało Na Pole ? Nie mam pojęcia. Mimo wszystko mam nadzieję, że świetni szefowie pokroju Damiana Wajdy nie przestaną próbować sił w Krakowie i jeszcze kiedyś wyjdziemy zjeść po krakowsku, czyli na pole.