Ostatnio szukam w Krakowie restauracji, w której można zjeść smaczny lunch i przyznaję, że jest z czego wybierać. Większość restauracji ma teraz u siebie ofertę lunchową, jednak często jest traktowana po macoszemu… zrobić coś na szybko, żeby było. Usłyszałem jednak o restauracji Amarone w hotelu “Pod Różą”. Po zapoznaniu się z opiniami pełen entuzjazmu wyruszyłem skosztować ich siedmio daniowego menu w cenie 69 zł za osobę. Można pomyśleć, że lunch i fine dining nie idą w parze,a tu niespodzianka. Tak więc ubrałem się standardowo w koszulę i jeansy i z garścią entuzjazmu wyruszyłem sprawdzić co ciekawego mają do zaoferowania.
Pierwsze wrażenia
Do hotelu “Pod Różą” można trafić idąc od Rynku Głównego ulicą Floriańską, znajduje się na rogu Floriańskiej i Św. Tomasza. Trzeba jednak iść kawałek ulicą Św. Tomasza i wejście do restauracji znajduje się po prawej stronie (na szczęście ciężko je przeoczyć).
Pierwsze wrażenie po wejściu to myśl “cholera, powinienem wziąć garnitur”. Ale zakłopotanie szybko minęło, kiedy uprzejmy kelner zaprosił mnie do stolika. Otrzymałem standardową kartę restauracji oraz kartę z lunchem na dany dzień. Do rezygnacji z karty win zmusił mnie czekający nieopodal samochód. Całe menu wydawało się interesujące, jednak przyszedłem tu spróbować lunchu w formie degustacyjnej.
Co było na przystawkę?
Pierwszy set składał się z pięciu przystawek. Kelner dokładnie opowiedział, co znajduje się na każdym talerzu a było tego naprawdę sporo:
2 rodzaje pieczywa, do tego masło ziołowe i masło z solą,wszystko domowej roboty.
Krem z buraka z kiszonym burakiem i creme fraiche.
Grillowany kalafior w posypce panko z sosem serowym.
Pstrąg z selerem naciowym i mocno cytrusowym sosem.
Piana z dymki z grzybkami i grzanką
Powiem szczerze… dawno nie byłem tak zachwycony. Jedyny minus to porcje, bo każdej z przystawek wystarczyło na dwa, no góra trzy ruchy łyżką. No ale menu degustacyjne rządzi się swoimi prawami. Smaki były doskonale zbalansowane a dania piękne. Od razu widać, że kucharze wiedzą co robią i czym jest fine dining. Startery pozytywnie nastawiły mnie na danie główne.
Dalsza część obiadu
Danie główne zaskoczyło mnie wielkością… było minimalnie większe od przystawek! Ale nie powiem, że się nie spodziewałem ;) I tym razem kelner szczegółowo opisał mi, co jest na talerzu: wołowina, pieczony ziemniak i espuma (czyli piana) z ziemniaka a do tego seler. I tu nie było zawodu. Mięsko było wysmażone w punkt, wszystkie elementy dobrze doprawione i pasujące do siebie. Piana z ziemniaka była moim faworytem!
Czas na słodkie zakończenie, czyli deser! Beza ze śmietaną i lekko kwaśnym sosem balsamicznym prezentowała się świetnie a smakowała jeszcze lepiej. Nie było przesady w żadną stronę. Słodkie jak trzeba ale nie mdłe ze świetnie kontrastującą kwasowością, tego mi było trzeba;)
Czy było warto?
Jak najbardziej tak! Moim zdaniem bardzo dobry stosunek jakości do ceny (69 zł za lunch), do tego napój, którego nie ma w cenie (ja wziąłem lemoniadę za 15 zł). Wyszedłem najedzony, bez wrażenia niedosytu. Obsługa była profesjonalna, widać, że kelner wiedział co robi i wiedział co jest na talerzu. Otrzymałem wszystko, czego mógłbym oczekiwać od restauracji na wysokim poziomie i z pewnością niedługo znów zawitam w Ristorante Amarone.