Na co pomagają nalewki? Dlaczego warto je robić i konsumować?
Zaczynamy nastawiać je w środku lata, ale są i takie przyrządzane jesienią. Zalewane wysokoprocentowym alkoholem maliny, wiśnie, czarne porzeczki. Później przychodzi czas na aronię i pigwę, na rokitnik.
Zalety owoców znamy.
Maliny są znakomite na gorączkę i dobrze wpływają na układ krążenia. Wiśnie pomagają, gdy dokucza podagra. Związki zawarte w czarnych porzeczkach ułatwiają oczom przystosowanie się do widzenia w ciemności i rozszerzają naczynia krwionośne, te z aronii spowalniają procesy starzenia.
Ile z cennych składników zawartych w owocach pozostaje w nalewkach?
Witamin w tych trunkach nie ma. Zachowują się wszystkie składniki mineralne. Natomiast zostaje wzmocniona przez alkohol siła antocyjanów, czyli występujących w owocach i roślinach ciemnych barwników. Dlaczego tak się dzieje? Ciemne antocyjany, flawonoidy i inne związki polifenolowe, które są bardzo prozdrowotne, wszystkie lepiej rozpuszczają się w roztworach alkoholowych niż w wodzie. Kiedy badamy moc antyoksydacyjną tych wyciągów, widać wyższość nalewek nad sokami. Antyoksydanty, czyli przeciwutleniacze to związki hamujące działanie wolnych rodników – a te, gdy zgromadzą się w nadmiarze w naszym organizmie powodują, że szybciej się starzejemy, wolne rodniki są też odpowiedzialne za powstawanie nowotworów, miażdżycy, cukrzycy, zapalenia wątroby. Ciemne barwniki mają właśnie działanie antyoksydacyjne. Właściwości antocyjanów medycyna bada od niedawna, ale już wiadomo, że chronią przed chorobami układu krążenia, cukrzycą oraz stanami zapalnymi, wzmacniają naczynia krwionośne, spowalniają procesy starzenia się organizmu i – jak wykazuje wiele badań – mogą działać przeciwnowotworowo. Skoro więc nalewki zwiększają siłę działania tych związków (antyoksydantów), mały kieliszek na deser – takie są zasady: nalewki pije się w minimalnej ilości, od czasu do czasu – wyjdzie nam na zdrowie.
Za lecznicze uważane są nalewki ziołowe.
Tych – z wyjątkiem pieprzówki czy orzechówki – najczęściej nie robimy sami, produkowane są przez koncerny farmaceutyczne, przyrządzają je mnisi na podstawie często wiekowych klasztornych receptur. To, że substancje lecznicze roślin dobrze rozpuszczają się w alkoholu, wiadomo od bardzo dawna. Zauważono, że jeśli zioła zalać alkoholem, moc lecznicza ziół wzrasta. W starożytności popularne były zioła moczone w winie. Nalewki w postaci, jaką znamy dziś, rozpowszechniły się po tym, gdy Arabowie wynaleźli destylację alkoholu. Wiedzę o ziołach posiadano w klasztorach. Nalewki powstały, kiedy połączono ją z wiedzą o alkoholu. Pierwsze nalewki – jak benedyktynka – powstawały właśnie w klasztorach. Razem z mnichami rozprzestrzeniły się po Europie.
Gorzkie nalewki – dziś trochę zapomniane.
Jeszcze nie tak dawno gościły w wielu naszych domach. Tradycją był kieliszek przed sutym obiadem. Dziś wszechobecna jest kultura cukru, wszystko musi być słodkie. Tymczasem żeby pobudzić soki trawienne, trzeba odrobiny goryczy. Gorzkie substancje stymulują wydzielanie soku trzustkowego i soku żołądkowego. Dlatego fachowcy związani z medycyną i żywieniem polecają gorzkie nalewki w maleńkich ilościach – 50 ml – na 15 minut do pół godziny przed jedzeniem. Przed obfitym, ciężkim obiadem poprawią trawienie.