Piszę ten artykuł delektując się pysznym hot dogiem, wiecie, taka podłużna bułka z mięsem parówką, ale o tym może innym razem. Niby domowej roboty ale wciąż fast food… O czym to ja? No tak, dieta kucharzy.
Możliwości wydają się nieograniczone
Dużo ciekawych i wykwintnych dań, ekskluzywne składniki, aż chce się jeść, prawda? Pomijając brak czasu często te rzeczy są drogie i samych kucharzy nie stać na jedzenie dań w restauracji. Próbowanie to inny temat, ale regularne jedzenie polędwicy nie wychodzi zdrowo pod względem finansowym. Zawsze się śmiałem, że praca w kuchni jest spoko, bo jem rzeczy, na które mnie nie stać (sprawdzając smak wydawanych dań), gdyż nasze obiady pracownicze zazwyczaj nie różnią się od tych domowych.
Kiedy niby mam zjeść?
Niestety nie mogę w pracy po prostu usiąść i zjeść, nie ma pory obiadowej (przydałaby się siesta, jak we Włoszech czy Hiszpanii). Często pyszne, jeszcze ciepłe jedzonko (czasem zamówione z innej knajpy) czeka na mnie i sobie stygnie, aż skończę wydawkę i znajdę czas na zimny posiłek. No niby mogę podgrzać w mikrofali, bo czemu nie? Ale muszę się liczyć z tym, że kiedy będę w trakcie jedzenia mogą wyjść kolejne zamówienia i będę zmuszony się oderwać. Ale taki problem na szczęście dotyczy nie tylko kucharzy... kelnerzy też najczęściej czekają aż wystygnie ;) Swoją drogą co musi myśleć “pan od jedzenia”, przywożąc jedzenie na zaplecze restauracji?
Nie czujesz głodu…
Nie podaje się czegoś, czego się nie spróbuje, prawda? Smak musi być dopracowany w 100%, więc czasami trzeba spróbować kilka razy. I tak przez cały dzień: tutaj kawałek czegoś, tak łyżka czegoś, tu się coś przegryzie… niby nic nie jesz, ale cały dzień masz coś w ustach (͡° ͜ʖ ͡°). Dopiero wracając do domu po kilkunastu godzinach zaczynasz odczuwać głód. Nagle przechodzisz koło fast-foodu.. no nie wszedłbyś?
Ciągły fast food po pracy? W takim razie pewnie jesteś spasiony i bez kondycji!
Niekoniecznie, mimo takiego trybu życia wielu kucharzy regularnie ćwiczy i stara się jeść zdrowo (na ile to jest możliwe). Ja osobiście, pracując w restauracjach rzadko widywałem kucharzy z nadwagą. Sam miałem okres w życiu, że codziennie byłem w jakimś fast-foodzie i po dwóch miesiącach schudłem 5kg! Mimo tłuszczy, smażonych i ciężkostrawnych produktów (nie zapominajmy o chemii) bilans kaloryczny wciąż był ujemny. Ciągły ruch i brak jedzenia przez cały dzień też robią swoje ;)
To jak w końcu z tym jedzeniem?
Tak naprawdę wszystko zależy od osoby… jedni starają się pilnować diety i zdrowo żywić, a inni pakują w siebie śmieci. Praca na pewno nie ułatwia regularnych posiłków, ale chcieć to móc! Ja osobiście nigdy nie narzekam, znajduję czas na obiad, a odrywanie się jest sporadyczne… no i zaletą jest, że nie trzeba zmywać!