Żyjemy w czasach, gdzie każdy się spieszy i jesteśmy na okrągło pochłonięci swoimi ważnymi sprawami. Ciężko nam się zatrzymać i zrelaksować, ciągle dochodzą nowe obowiązki. Czasem zdarza nam się gorszy dzień i musimy odreagować, a czasem ktoś nas po prostu wkurwi zdenerwuje. A jak często my jesteśmy powodem czyichś nerwów? Na przykład idąc do restauracji?
1. Wiem lepiej!
Przeczytałeś wszystkie książki kucharskie i odbyłeś staże w najlepszych restauracjach? W takim wypadku zapraszamy do kuchni wspomóc zespół i podnieść poziom. Jednak narzekanie i sugerowanie poprzez kelnera kucharzom jak coś powinno smakować jest co najmniej nie na miejscu. Przepisów jest mnóstwo, jedno danie może być podawane w kilkunastu odsłonach… nie smakuje Ci? W porządku. Ale zazwyczaj w restauracji danie ma taki smak, jaki ustalił szef kuchni i nie będzie odpowiadał każdemu. Sugestie są jak najbardziej w porządku, ale pouczanie jak danie powinno smakować czy odnośnie sposobu obróbki składników najlepiej zachować dla siebie.
2. Zróbmy przegląd karty.
Robicie spotkanie klasowe, wycieczkę szkolną, zlot na 20 osób? Oczywiście pakujecie się bez wcześniejszej rezerwacji do knajpy i jeśli akurat będzie na tyle miejsca narzekajcie, że wydanie waszych dań nie jest priorytetowe. Pamiętajcie, żeby nie ułatwiać kucharzom życia! Najlepiej żeby każdy zamówił coś innego. Dwie osoby lubią to samo? Żaden problem! W końcu można poprosić o jakieś zmiany w obu daniach (co się będą chłopaki w kuchni nudzić, nie?). Oczywiście narzekajcie, że czas oczekiwania jest długi a cała reszta gości nie zaczeka aż królowie dostaną posiłek. Nie chodzi mi o to że na kuchni nie lubi się grup zorganizowanych, wręcz przeciwnie, ale chodzi tutaj o samo podejście. Naprawdę lepiej zadzwonić i zarezerwować stolik a jeszcze lepiej ustalić wcześniej menu. Praca zostanie tak skoordynowana, że dostaniecie swoje dania błyskawicznie, a w kuchni nie będzie zamieszania. To nie boli, a potrafi zaoszczędzić sporo czasu i frustracji spowodowanych dłuższym oczekiwaniem na zamówienie z powodu skomplikowania bądź ilości zamówień.
3. Pozamieniaj wszystko co się da.
Każde danie jest dopracowane pod kątem smakowym, wizualnym i technologicznym. Żaden składnik nie bierze się znikąd. Masz uczulenie albo po prostu czegoś nie lubisz? Zamów inne danie. Zwykle nie ma problemów z drobną zmianą albo zrobieniem potrawy bez jakiegoś składnika (choć nie zawsze jest to możliwe, gdyż część składników jest przygotowywana jako półprodukty), ale wybrzydzanie i zamiana połowy elementów nie wyjdzie daniu na dobre.
4. Należy mi się.
Spóźnij się godzinę nikogo nie informując. Rezerwacja Ci przepadła? To świetny powód na zrobienie awantury! Nie zostałeś wyproszony i nawet dostałeś stolik? To super, zażądaj darmowych przystawek, w końcu Ty tu rządzisz. Jeśli kucharze mają czelność nie rzucić wszystkiego, żeby robić jedzenie dla jaśnie Pana wyraź swoje szczere oburzenie, narzekając na niekompetencję personelu. Nie ma czegoś w karcie? To od dziś ma być! A przynajmniej ma być w momencie, kiedy zechcesz to zamówić. Kucharze mają dużo pracy, bo jest sobota wieczór i nie mają czasu na udziwnianie Twoich dań? Wyjdź oburzony! Przecież to nie ludzie tylko niewolnicy stworzeni by Ci służyć!
5. Nie jem mięsa, laktozy, glutenu, niczego…
Żyjemy w czasach, gdzie prawie każdy ma na coś alergię. Restauracje wychodząc temu naprzeciw coraz częściej umieszczają w menu informacje na temat alergenów. Co więcej bez problemu można się dowiedzieć o każdym użytym w daniu produkcie. Rozumiem, że musisz zjeść koniecznie to konkretne danie w którym połowa składników może Cię zabić, ale… karta najczęściej jest na tyle rozbudowana, że nie trzeba ryzykować życiem jedząc obiad, można wybrać inne dane. Jak już pisałem wcześniej, zazwyczaj jest możliwość podmiany jednego składnika, lecz nie zawsze jest to możliwe i nie jest to złośliwość kucharzy.
6. Jestem na diecie.
Odchudzasz się i to było jedyne stwierdzenie przy składaniu zamówienia? To super, ale my nie.. Kucharze nie są dietetykami, a jeśli mają na jej temat wiedze to często podstawową. Nie układają diet w oparciu o zapotrzebowanie kaloryczne gości. Nie wszystkie dania są zdrowe i “fit”. W restauracji większy nacisk kładzie się na smacznie niż zdrowo. Używamy dużo masła, śmietany, cukrów… wszystko to podkręca smak potraw. Jest mnóstwo firm zajmujących się ustalaniem diety na zamówienie a nawet przygotowaniem jej, rzadko są to restauracje.
7. Czy Ty wiesz kim ja jestem?!
Znasz właściciela lokalu, szefa, prezydenta i kazałeś kelnerce przekazać to kucharzom? Gratulacje (weźmiemy sobie to głęboko do serca), ale to nie sprawi, że użyjemy tajnych mocy do poprawienia smaku, nie polecimy w Himalaje zebrać wodę z lodowca i przy okazji przywieźć sól na Twój rosół. Jesteś traktowany jak każdy inny gość, a my staramy się, żeby KAŻDY gość wyszedł maksymalnie usatysfakcjonowany. To nasza pasja, wkładamy w dania serce i zależy nam na maksymalnym podkręceniu doznań podczas jedzenia dania...i status społeczny gościa nie ma tu znaczenia.
8. Ale tu drogo… i czemu nie ma schabowych?
Rozumiem, że nie każdego stać na wydatek 50-80 zł za danie… ale nikt nikogo nie zmusza. Bardzo często mamy możliwość sprawdzenia menu i cen jeszcze przed wejściem do lokalu. W kilka sekund zdobywamy też potrzebne informacje odwiedzając stronę internetową. Są miejsca, gdzie można zjeść dużo, tanio i smacznie. W drogich restauracjach dania często są mniejsze i droższe. Głównie ze względu na skomplikowane techniki przygotowania, drogie składniki, sprzęty kosztowne w utrzymaniu (zużywanie prądu gotując kurczaka przez godzinę w niskiej temperaturze kosztuje więcej niż używanie przez 10 minut gazu i usmażenie go na patelni? Niemożliwe). Bardzo często słyszę od kelnerek o narzekaniach gości, że nie mamy schabowych, dania są przekombinowane, że nie można prosto i tanio zjeść. Jeśli restauracja jest ukierunkowana na wykwintną, nowoczesną kuchnię fusion, to nie zjesz w niej pizzy ani kanapki… pogódź się z tym. Dania są dopieszczone zarówno wizualnie jak i smakowo, mamy odczuwać przyjemność z jedzenia, to doświadczenie, które zabijamy opychając się jedzeniem. Do niektórych restauracji idzie się najeść a do innych dobrze zjeść.
9. Wychodzę zapalić, koniecznie w tej chwili…
Nałogi, wszystkie inne sprawy (telefon, toaleta, wyjście do sklepu obok, parkometru itp. …) to wasz wybór, do którego macie pełne prawo. Jednak w porządku będzie poinformować wcześniej o planowanej przerwie między posiłkami. Sporo dań głównych wymaga dłuższej obróbki przed podaniem i w trakcie jedzenia przez gości przystawek już są przygotowywane. To bardzo usprawnia pracę i nie skazuje gości na czekanie 20 minut po zjedzeniu zupy aż stejk się usmaży. Większość z takich dań musi być wydana w punkt, a tych zamówień najczęściej wisi kilkanaście i muszą być płynnie realizowane. Skończysz jeść, kelner zbiera talerze, my już układamy mięso na talerzu… i nagle pusty stolik. Mamy teraz podać zimne, podgrzać w mikrofali, czy wyrzucić i zrobić od nowa? Z tego samego powodu zmiana bądź rezygnacja z jakiegoś dania długo po złożeniu zamówienia nie zostanie pozytywnie odebrana. Szanujmy się nawzajem, cały dzień staramy się, żeby każde danie wychodziło z kuchni perfekcyjne.
10. Nie wiem co to, ale fajnie się nazywa.
Nie każdy musi znać wszystkie dania i produkty. masz wątpliwości co to za danie? Zapytaj! Kelnerka z uśmiechem udzieli wszelkich informacji, a jeśli nie będzie czegoś wiedziała, zapyta kucharzy i natychmiast wróci z odpowiedzią. Lubisz mięso wysmażone na węgiel, ale przecież jest moda na jedzenie steków “medium”? W porządku, tylko odesłanie takiego steka na kuchnię twierdząc, że jest surowy wywoła u kucharza atak wścieklizny. Oczywiście po wysmażeniu go na well done jest taki jak “chciałeś”? On już nie jest medium, pogódź się z tym. Fenomenem z którym się spotkałem jest prośba o usmażenie tatara… ”skąd miałem wiedzieć, że to surowe mięso?”. No tak, w końcu kelnerzy to niemowy.
Słowem zakończenia
Praca w kuchni to duży stres, nerwy i bieganina. Kucharze w większości to pasjonaci i takimi rzeczami bardzo łatwo wybić ich z rytmu, co utrudnia pracę… a przecież nie o to chodzi, prawda? Przychodzicie do restauracji miło spędzić czas, a my zrobić wszystko, żeby tak było. Mimo wspomnianych sytuacji wciąż przychodzimy do pracy gotowi na nowe wyzwania, uśmiechnięci i dajemy z siebie 110%.