Zależnie od zawodu, każdy ma w pracy coś, co potrafi doprowadzić go do szału. Zgaduję, że w sklepie to kolejny natrętny klient, kiedy mamy gorszy dzień. Dla policjanta, strażaka czy ratownika medycznego to może być kolejne bezsensowne “zgłoszenie”, w biurze kolejny stos papierów przyniesiony w ostatniej chwili, których i tak nikt nie potrzebuje... Kucharze też nie są gorsi w tej kwestii…
Typowy weekend
Wyobraź sobie, że wczoraj wyszedłeś z pracy przed północą, dziś przychodzisz na 9 lub 10 i niewyspany starasz się jak najlepiej przygotować sobie stanowisko pracy wiedząc, że prawdopodobnie nie zdążysz, bo pierwsi goście już zmierzają na obiad.
Przez cały dzień bez przerwy wydajesz kolejne dania, w międzyczasie uzupełniając braki. W takie dni jest mniej czasu na luźne rozmowy w czasie pracy czy żarty (co nie znaczy, że ich nie ma) i często panuje dość napięta atmosfera - w końcu każdemu zależy, żeby serwis udał się bezbłędnie.
Zaczynacie powoli się odrabiać, widać już światełko w tunelu i wtedy słychać ją...
Drukarka
Czyli kucharski odpowiednik “kolejnego zgłoszenia” dla zawodów wspomnianych na początku. No bo skąd kucharze dowiadują się o nowych zamówieniach? Czasy, kiedy kelner przynosił szefowi kuchni karteczkę z zapisanymi daniami dawno minęły, a restauracje (w przeciwieństwie do urzędów) już weszły w XXI wiek. Kelner nabija zamówienia na tablecie i w tym samym momencie drukują się w kuchni.
Będzie mi się śnić po nocach
Wracając do naszej historii! Już myślicie, że odetchniecie z ulgą, niektórzy chwilę odpoczną i pójdą zapalić, inni wreszcie coś sobie dokroją, jeszcze inni dokończą obiad, który leży od rana… i wtedy drukuje się kolejne zamówienie. Ciężko opisać tą zbiorową wściekłość w takiej chwili. Zdarzały się nawet grupowe urojenia. Już kilka razy zdarzyło mi się słyszeć dźwięk drukowania kolejnego zamówienia, spojrzałem w stronę drukarki… a tam nic nie ma. Niby nic takiego, gdyby nie drobny szczegół: cała kuchnia spojrzała na drukarkę w tej samej chwili. Standardowy dialog w takiej sytuacji:
- też to słyszałeś?
- tak…
- czas na przerwę
Ale nie jest tak źle
Mimo, że po całym dniu ruchu niekończące się zamówienia czasem bywają irytujące, to spora część z nas nie zamieniła by tego na nic innego. Wielu kucharzy wręcz lubi prace w ruchu i spływające zamówienia tylko napędzają ich tempo. Każdemu może zdarzyć się gorszy dzień, problemy osobiste i najchętniej przeżyłby ten dzień nic nie robiąc… ale to tylko wyjątki potwierdzające regułę, a my wiemy, że zadowoleni goście to dla nas znak, że dobrze wykonujemy swoją pracę.