Wakacje w pełni, upały za oknami, ludzie jeżdżą na urlopy. Normalnie to czas, gdzie kucharze mają pełne ręce roboty, a goście zalewają restaurację. Jednak tym razem jest ich dosyć mało i z tego, co pytałem znajomych kucharzy oraz restauratorów w innych miejscach jest podobnie. Zastanawiam się, skąd to się bierze.
Być może problemem są ceny?
Wszystko drożeje, a restauracje nie są pod tym względem wyjątkami. Można dostrzec kryzys nie tylko w Polsce, ale też u wszystkich naszych sąsiadów - byłem zaskoczony, kiedy Anglicy zamawiali u nas zestawy lunchowe (gdy zwykle nawet nie patrzyli na nasze ceny). Wszyscy oszczędzają i rosnące ceny dań mogą sprawić, że nawet turyści wolą wybrać tańszy fast food od dopracowanego dania restauracyjnego. Niestety minęły czasy, gdzie za 100 zł, mogliśmy się porządnie najeść w trzy osoby, aktualnie to obiad dla jednej lub maksymalnie dwóch osób w turystycznym miejscu. Polacy również z tego co widzę, preferują tańsze bary, gotowe produkty, czy najeść się szybko, tanio i dobrze w restauracji fast food (choć nawet tam czasem ceny nie rozpieszczają). Inflacja depcze nam po piętach, a pensje jakoś nie chcą jej dogonić ;)
Za gorąco?
Kolejnym powodem mogą być temperatury. Upały dają się we znaki i czasem ciężko spacerować, kiedy żar leje się z nieba. O wiele częściej widzę ludzi nad wodą, niż spacerujących po centrum, a żeby w restauracji w centrum był tłum, musi mieć kto do niej zajrzeć. Przypuszczam, że w taki upał zalew, plaża, basen czy bulwary to lepsze opcje niż rozgrzane ulice. Sporo osób zaczyna szukać miejsca do biesiadowania dopiero wieczorami, przez co na koniec czeka nas największy ruch i przez godziny zamknięcia niestety wszystkich nie obsłużymy.
A skoro jesteśmy już przy kąpieliskach, to siedząc cały czas nad wodą, pływając i opalając się, pewnie też nie chcesz się przejadać, więc restauracyjne danie odpada. Pizza, burger, zapiekanka czy frytki to tańsze opcje, które zabiją głód, a nie sprawią, że ciężko się ruszać.
Za duża konkurencja?
W ostatnim czasie otworzyło się sporo nowych lokali, w tym dużo sezonowych oraz bazujących na zagranicznej kuchni. Oczywiście jest też mnóstwo miejsc, bazujących na aktualnych trendach kulinarnych, przez co ludzie nie są fizycznie ani finansowo w stanie być wszędzie. Kiedy dodać do tego fakt, że bardziej oblegane są lokale w turystycznych miejscach z atrakcjami, a mnóstwo mieszkańców danego miasta powyjeżdżało na urlopy, finalnie frekwencja gości jest niewielka.
Ale nie ma co się załamywać
Mam wrażenie, że sytuacja powoli się uspokaja, a to tylko przejściowe problemy i już niebawem restauracja znów będzie pękać w szwach, słychać będzie gwar zadowolonych gości oraz od czasu do czasu krzyki i wyzwiska z kuchni ;)