Jeśli pracujecie w gastronomii lub w sklepie, na pewno znacie te sytuacje. 10 minut do zamknięcia, Wy już odsprzątani, przebrani, przebieracie nogami odliczając czas do wyjścia… i wchodzi ON - klient idealny pytając, czy jeszcze czynne. Co wtedy robisz? A co masz zrobić, “oczywiście, zapraszamy”.
To bywa irytujące
Tak, “bywa”. Nie jest tak za każdym razem, a przynajmniej nie u mnie i zdecydowanej większości kucharzy, z którymi pracowałem. Najczęściej to dla nas obojętne, po prostu posiedzimy pół godziny dłużej w pracy a i tak mamy płatne nadgodziny. Ale jesteśmy ludźmi, zawsze zdarzy się, że ktoś ma plany, potrzebuje wyjść wcześniej i widząc gości w drzwiach chwilę przed zamknięciem wkurwi zdenerwuje się.
To pewnie wtedy strach jeść
Nie wątpię, że są takie miejsca. Ale ja osobiście nie wyobrażam sobie “dodać coś od siebie” do dania, bo ktoś źle się zachowuje, albo za późno przyszedł. Jak wspomniałem istnieją kucharze, którzy minęli się z powołaniem i pseudo restauracje, które na takich bazują… ale to margines, który omijałbym szerokim łukiem. Mnie też zdarza się wpadać do sklepu na chwilę przed zamknięciem, czy w ostatniej chwili zamawiać fast food. Oczekuję wtedy takiej samej jakości jak inni klienci, więc tak samo traktuję gości u siebie.
Co z tym zamówieniem na wynos?
Jest to jakieś przyspieszenie zamknięcia, ale głównie ułatwia pracę kelnerom. Nie muszą wtedy szykować zastawy, napojów, przecierać stołów… i oczywiście czekać aż gość skończy jeść. Kuchni taka sytuacja jednak niewiele zmienia. I tak trzeba ubrudzić garnki, drobny sprzęt (jak szczypce czy łyżki), czekać aż danie będzie gotowe, a na końcu je zapakować. Jedynie pomoc kuchenna ma odrobinę mniej pracy o umycie talerzy…. no chyba, że planujesz deser, wtedy rzeczywiście lepiej spakować wszystko do pudełek. Tak więc jest to sposób na przyspieszenie serwisu, ale w przypadku kiedy nie ma kilku dań, z których wydaniem trzeba czekać, a kucharz nie musi zamknąć restauracji… to nie aż taka różnica ;)
Bądźmy dla siebie ludźmi
Zawsze może się zdarzyć, że wracacie z pracy, spotkania, właśnie przyjechaliście do miasta i umieracie z głodu. To oczywiste, że restauracja musi Was obsłużyć najlepiej jak się da i to normalna sytuacja. Każdy, kto idzie do takiej pracy zna realia i wie z czym się ona wiąże. To nie jest biuro, gdzie wychodzi się o równej godzinie. Jednak miejcie świadomość, że w restauracji często ludzie pracują po 12-14 h, padają po całym dniu i marzą tylko o swoim łóżku. Jeśli macie możliwość odwiedzić inną, dłużej otwartą restaurację, możecie komuś nieświadomie wyświadczyć przysługę. A jak nie ma wyjścia, to starajcie się uszanować, że obsługujący CIę ludzie po godzinach robią wszystko, żebyście wyszli zadowoleni. Może jakiś napiwek? I może nie brać wtedy dań, które wymagają najdłuższego czasu oczekiwania, a po nich jeszcze deseru? No i obsługę szlag trafia, kiedy po zamknięciu zamiast jeść zajmujecie się rozmową, czy zabawą telefonem. Podejście w stylu “dzięki mnie zarabiacie, więc mogę wszystko” nie wygląda w naszych oczach najlepiej. Szanujmy się wzajemnie, a obie strony będą wychodziły z restauracji zadowolone.